BONDAR PRZYDROŻNY
„Historie ważne i nieważne” to prozatorski debiut Andrija Bondara (ur. 1974) – ukraińskiego poety literaturoznawcy i tłumacza. Polska Wikipedia na temat tej książki podaje jedynie, że jest to „zbiór felietonów”. Może to być jednak mylące, bowiem w istotę felietonu wpisana jest pewna efemeryczność podejmowanej tematyki, podczas gdy w „Historiach ważnych i nieważnych”, Bondar, choć w sposób bardzo lapidarny, podejmuje ponadczasowe tematy. Zadaje pytania, wspomina, trochę filozofuje, trochę prowokuje. Często wywołuje absurdalny uśmiech na twarzy czytelnika, ale jeszcze częściej skłania do refleksji. Na tom składa się 87 prozatorskich miniatur, sytuujących się na pograniczu literatury, będących wypadkową felietonu i opowiadania. Choć to duże uproszczenie, na poziomie formalnym nasuwa się skojarzenie z Miłoszowym „Pieskiem przydrożnym”. Bondar opisuje z dystansu wiele rozmaitych dróg, jakie sam musiał przejść.
Oto mała próbka, jeden z początkowych tekstów, zatytułowany. „Moja prawda”, który pozwala dowiedzieć się z jakiego środowiska pochodzi Andrij Bondar, a także mówi sporo na temat Ukrainy, będącej jeszcze wtedy zaledwie jedną z republik konającego imperium: „- Synku, ty już pracujesz, czy jeszcze się uczysz? – Uczę się, ciociu – mówię, jeszcze nie spodziewając się żadnej niespodzianki. – A na kogo: na szofera, czy na mechanizatora? – proponuje zbyt mały dla mnie wybór. Kilka chwil intensywnie myślę, co jest mi bliższe: kombajn, czy GAZ? I, całkiem speszony, wybieram jeden z zaproponowanych wariantów: - Na szofera. (…) Skłamałem. Ale z drugiej strony, jak jej miałem wyjaśnić, co to jest kulturologia i – co najważniejsze – po co ona? Po co kulturolog w wiejskim świecie, gdzie prócz kierowców i mechanizatorów byli, być może tylko agronomowie i dojarki”.
„Historie ważne i nieważne” przetłumaczył Bohdan Zadura (ur. 1945) – znakomity polski poeta i znawca literatury ukraińskiej. Zresztą, Bondar z Zadurą się znają i lubią, jak można wywnioskować z uroczego tekstu pt. „Carmen Bohdana”, w którym ukraiński pisarz sportretował polskiego poetę. W ogóle Polska jest częstym bohaterem tekstów zamieszczonych w zbiorze. Oprócz wspomnianego portretu, znajdziemy tu również między innymi: wspomnienie ze spotkania autorskiego w Gdańsku, gdzie pisarz otrzymał na pamiątkę drewnianą rybkę, zapis pewnego krwawego, poimprezowego snu w pewnym rzekomo nawiedzonym krakowskim mieszkaniu, w którym według miejskiej legendy, podczas wojny była zakonspirowana masarnia, gdzie polscy kombinatorzy robili kiełbasę z mięsa porwanych niemieckich żołnierzy, czy metafizyczny obraz rozmowy anioła życia i anioła śmierci pod Rzeszowem, nad ciałem zawieszonego na krawędzi człowieka, potrąconego przez tira. I wspaniałe, nieco dłuższe opowiadanie pt. „Papież”, w którym Bondar opowiada o Janie Pawle II, jednocześnie dokonując niezwykle sugestywnej i, jak się wydaje, trafnej resekcji polskiego społeczeństwa. Widać zatem wyraźnie, że Polska dla Andrija Bondara, podobnie jak i dla wielu innych ukraińskich pisarzy jest istotnym punktem odniesienia, „początkiem zachodu”. Może dlatego tacy twórcy jak Jurij Andruchowycz, Sofija Andruchowycz (żona Bondara), Serhij Żadan, Taras Prochaśko doczekali się w Polsce tak niespotykanej recepcji. Warto w tym miejscu dodać, że, co znamienne – „Historie ważne i nieważne” miały swoją premierę nie na Ukrainie, ale w Polsce właśnie, we wrocławskim Biurze Literackim.
Często mówi się w kontekście literaturoznawczym (ale nie tylko) o fenomenie tzw. „rosyjskiej duszy”. Koncept to znany, lecz ja, po lekturze „Historii ważnych i nieważnych” chciałbym zasugerować istnienie „duszy ukraińskiej”. Nieprzypadkowo w tekście „Bandura i bałałajka” przytacza obiegową opinię Rosjan na temat Ukraińców: „My mamy Dostojewskiego, Tołstoja, Czechowa, a wy? U nas dusza szeroka, a u was – jak kopiejka”. Odpowiedź na ten zarzut znajdziemy w tekście pt. „Jeden procent”: „W osiemdziesięciu procentach składamy się z wody, w dziesięciu ze strachu, w dziewięciu z miłości. Jeden procent przydzielono na coś, co dotyczy tylko nas – każdego z osobna. Ktoś nazywa to duszą, ktoś inny sumieniem, pamięcią albo Bogiem”. Andrij Bondar zdecydowanie to coś posiada. Jego jeden procent to bez wątpienia ukraińska dusza, która przemawia oryginalną i zajmującą narracją. Szkoda tylko, że ta dusza bywa tak lakoniczna, większość próz zamieszczonych w „Historiach ważnych i nieważnych” urywa się w momencie, w którym zaczyna nabierać tempa. Takie zastosowanie poetyki fragmentu może irytować, bo pozostawia niedosyt. To jednak bardzo dobra lektura, jasnym wnioskiem z niej płynącym jest stwierdzenie, że nie ma nieważnych historii. Każda historia może być przydatna dla brikolażu naszych wspomnień. Człowiek jest nie tylko twórcą, ale również tworzywem. Cały zbudowany z opowieści.
„Historie ważne i nieważne” to prozatorski debiut Andrija Bondara (ur. 1974) – ukraińskiego poety literaturoznawcy i tłumacza. Polska Wikipedia na temat tej książki podaje jedynie, że jest to „zbiór felietonów”. Może to być jednak mylące, bowiem w istotę felietonu wpisana jest pewna efemeryczność podejmowanej tematyki, podczas gdy w „Historiach ważnych i nieważnych”, Bondar, choć w sposób bardzo lapidarny, podejmuje ponadczasowe tematy. Zadaje pytania, wspomina, trochę filozofuje, trochę prowokuje. Często wywołuje absurdalny uśmiech na twarzy czytelnika, ale jeszcze częściej skłania do refleksji. Na tom składa się 87 prozatorskich miniatur, sytuujących się na pograniczu literatury, będących wypadkową felietonu i opowiadania. Choć to duże uproszczenie, na poziomie formalnym nasuwa się skojarzenie z Miłoszowym „Pieskiem przydrożnym”. Bondar opisuje z dystansu wiele rozmaitych dróg, jakie sam musiał przejść.
Oto mała próbka, jeden z początkowych tekstów, zatytułowany. „Moja prawda”, który pozwala dowiedzieć się z jakiego środowiska pochodzi Andrij Bondar, a także mówi sporo na temat Ukrainy, będącej jeszcze wtedy zaledwie jedną z republik konającego imperium: „- Synku, ty już pracujesz, czy jeszcze się uczysz? – Uczę się, ciociu – mówię, jeszcze nie spodziewając się żadnej niespodzianki. – A na kogo: na szofera, czy na mechanizatora? – proponuje zbyt mały dla mnie wybór. Kilka chwil intensywnie myślę, co jest mi bliższe: kombajn, czy GAZ? I, całkiem speszony, wybieram jeden z zaproponowanych wariantów: - Na szofera. (…) Skłamałem. Ale z drugiej strony, jak jej miałem wyjaśnić, co to jest kulturologia i – co najważniejsze – po co ona? Po co kulturolog w wiejskim świecie, gdzie prócz kierowców i mechanizatorów byli, być może tylko agronomowie i dojarki”.
„Historie ważne i nieważne” przetłumaczył Bohdan Zadura (ur. 1945) – znakomity polski poeta i znawca literatury ukraińskiej. Zresztą, Bondar z Zadurą się znają i lubią, jak można wywnioskować z uroczego tekstu pt. „Carmen Bohdana”, w którym ukraiński pisarz sportretował polskiego poetę. W ogóle Polska jest częstym bohaterem tekstów zamieszczonych w zbiorze. Oprócz wspomnianego portretu, znajdziemy tu również między innymi: wspomnienie ze spotkania autorskiego w Gdańsku, gdzie pisarz otrzymał na pamiątkę drewnianą rybkę, zapis pewnego krwawego, poimprezowego snu w pewnym rzekomo nawiedzonym krakowskim mieszkaniu, w którym według miejskiej legendy, podczas wojny była zakonspirowana masarnia, gdzie polscy kombinatorzy robili kiełbasę z mięsa porwanych niemieckich żołnierzy, czy metafizyczny obraz rozmowy anioła życia i anioła śmierci pod Rzeszowem, nad ciałem zawieszonego na krawędzi człowieka, potrąconego przez tira. I wspaniałe, nieco dłuższe opowiadanie pt. „Papież”, w którym Bondar opowiada o Janie Pawle II, jednocześnie dokonując niezwykle sugestywnej i, jak się wydaje, trafnej resekcji polskiego społeczeństwa. Widać zatem wyraźnie, że Polska dla Andrija Bondara, podobnie jak i dla wielu innych ukraińskich pisarzy jest istotnym punktem odniesienia, „początkiem zachodu”. Może dlatego tacy twórcy jak Jurij Andruchowycz, Sofija Andruchowycz (żona Bondara), Serhij Żadan, Taras Prochaśko doczekali się w Polsce tak niespotykanej recepcji. Warto w tym miejscu dodać, że, co znamienne – „Historie ważne i nieważne” miały swoją premierę nie na Ukrainie, ale w Polsce właśnie, we wrocławskim Biurze Literackim.
Często mówi się w kontekście literaturoznawczym (ale nie tylko) o fenomenie tzw. „rosyjskiej duszy”. Koncept to znany, lecz ja, po lekturze „Historii ważnych i nieważnych” chciałbym zasugerować istnienie „duszy ukraińskiej”. Nieprzypadkowo w tekście „Bandura i bałałajka” przytacza obiegową opinię Rosjan na temat Ukraińców: „My mamy Dostojewskiego, Tołstoja, Czechowa, a wy? U nas dusza szeroka, a u was – jak kopiejka”. Odpowiedź na ten zarzut znajdziemy w tekście pt. „Jeden procent”: „W osiemdziesięciu procentach składamy się z wody, w dziesięciu ze strachu, w dziewięciu z miłości. Jeden procent przydzielono na coś, co dotyczy tylko nas – każdego z osobna. Ktoś nazywa to duszą, ktoś inny sumieniem, pamięcią albo Bogiem”. Andrij Bondar zdecydowanie to coś posiada. Jego jeden procent to bez wątpienia ukraińska dusza, która przemawia oryginalną i zajmującą narracją. Szkoda tylko, że ta dusza bywa tak lakoniczna, większość próz zamieszczonych w „Historiach ważnych i nieważnych” urywa się w momencie, w którym zaczyna nabierać tempa. Takie zastosowanie poetyki fragmentu może irytować, bo pozostawia niedosyt. To jednak bardzo dobra lektura, jasnym wnioskiem z niej płynącym jest stwierdzenie, że nie ma nieważnych historii. Każda historia może być przydatna dla brikolażu naszych wspomnień. Człowiek jest nie tylko twórcą, ale również tworzywem. Cały zbudowany z opowieści.
Andrij Bondar, Historie ważne i nieważne
Tłumaczenie: Bohdan Zadura
Biuro Literackie, Wrocław 2011
Wydanie I
Wydanie I
Seria: Proza, tom 13
ISBN 978-8362006-31-1
Moja ocena: 7/10