poniedziałek, 8 stycznia 2018

Paweł Sołtys, "Mikrotyki"

UZALEŻNIONY OD MELANCHOLII

„Mikrotyki” to prozatorski debiut Pawła Sołtysa (ur. 1978), bardziej znanego jako Pablopavo. Oczekiwania były spore, ponieważ Sołtys już dawno temu dał się poznać jako autor tekstów, zdecydowanie wyróżniających się na polskiej scenie muzycznej. I choć stylistyka reggae i raggamuffin to zupełnie nie moje muzyczne klimaty, to jednak doceniam chociażby jego płytę pt. „Polor” (2014), właśnie poprzez literacką wartość śpiewanych tam tekstów. Sołtys wcześniej debiutował również jako poeta, m.in. w „Żegnaj laleczko. Wiersze noir”, antologii, za którą odpowiedzialnych było trzech Marcinów: Baran, Sendecki i Świetlicki.

Choć bohaterowie, którzy zaludniają prozę Pawła Sołtysa do świętych raczej nie należą, tytuł „Mikrotyki” nie ma nic wspólnego z narkotykami, chodzi raczej o aspekt miniaturowości opowiadań zamieszczonych w zbiorze (na 144 stronach czytelnik otrzymuje 23 opowiadania, z których najdłuższe liczy sobie 18 stron). Paweł Sołtys w jednym z wywiadów przyznał, że najbardziej lubi włóczyć się po różnych zapyziałych warszawskich dzielnicach i po prostu słuchać ludzkich opowieści. Dlatego też ten zbiór opowiadań najbliższy jest temu, co w literaturze przyjęło się nazywać „realizmem peryferyjnym” – rzeczywiście czuć tu wyraźne wpływy prozy Jana Himilsbacha, czy Marka Nowakowskiego. Nowakowski, w swojej książce „Nekropolis” oprowadzał czytelnika po nieistniejącym już mieście, umarłej Warszawie – bardzo podobnie jest u Pawła Sołtysa, który w wielu swoich opowiadaniach używa wspomnień, melancholii i refleksji nad przemijaniem jako budulca literackości. Dosyć dokładnie streścił autor swoje literackie credo w opowiadaniu pt. „Ballada grubego poety w marynarce”: „Ubierać przygody w słowa. A czasem rozbierać, podpalać ściegi i patrzeć jak skapują lekkim ogniem (…) Jeździć na czasownikach, przymiotnikami zalepiając dziury, ale tak, żeby prześwitywało, żeby złe oko mogło mrugnąć (…) Liczyć piękne dziewczyny w tramwajach, autobusach i na ulicach, a gdy doliczysz do dziesięciu, stawiać w głowie kropkę. Potem łączyć te kropki tuszem najtańszego długopisu i patrzeć, jak ci się niemal sam rysuje plac Defilad, plac Inwalidów i plac Zbawiciela w końcu”. I choć większość utworów, zamieszczonych w „Mikrotykach”, to proza na poły autobiograficzna, to jednak są one biegunowo odległe od tzw. opowiadań środowiskowych, czy zwykłej literatury pijackiej. Choć alkohol leje się dosyć obficie, metafizyka jest obecna aż nadto. Paweł Sołtys jest pisarzem obdarzonym niesłychaną oryginalnością w konstruowaniu zdań. „Mikrotyki” to przede wszystkim dowód nieprzeciętnej wyobraźni autora o oryginalnym idiomie. A także celność spostrzeżeń („zamiast serca, miałem zegarek, który stanął”, „wypchany strachem, który w samotności zmienia się w tłuszcz”), podlana odrobiną nieco surrealistycznego poczucia humoru (profesor Kruk opowiadający, jak w tramwaju znokautował agresywnego mężczyznę tomem opowiadań Iwaszkiewicza). Na pewno na dłużej zostanie ze mną zamykające „Mikrotyki” opowiadanie zatytułowane „Kto” – ja również, jak główny bohater czasem wpatruję się w obce okna, które kiedyś, jeszcze nie tak dawno, bynajmniej obcymi nie były. I jeszcze to zdanie: „Jestem ojcem moich umarłych”.

Podsumowując – oby jak najwięcej takich debiutów. Zwłaszcza wśród ludzi, którzy i tak już mają swoją popularność. Mógłby przecież Paweł Sołtys zatrudnić jakieś zdolnego dziennikarza muzycznego i razem z nim wydać wywiad-rzekę. Pieniążki by się przecież zgadzały! W tym przypadku jednak autor wykazał się dojrzałością i dzięki temu otrzymujemy zbiór oryginalnych prozatorskich miniatur. Taką prozę w skali mikro. Choć teksty zamieszczone w zbiorze są krótkie, bywają przyczyną całkiem sporych wzruszeń, wspomnień. Radosnych łez i smutnych uśmiechów.

Paweł Sołtys, "Mikrotyki"
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017
Wydanie I
ISBN 978-83-8049-586-9
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lajos Grendel, "Dzwony Einsteina"