środa, 10 maja 2017

Maciej Miłkowski, "Drugie spotkanie"


DRUGIE SPOTKANIE, KTÓRE BYŁO PIERWSZYM – CZYLI O TYM, ŻE CZASEM WARTO OCENIĆ KSIĄŻKĘ PO OKŁADCE

       Na początku była przepiękna okładka, na niej obraz „Pokoje nad morzem” (1951)  amerykańskiego malarza Edwarda Hoppera (1882-1967), a potem było tylko lepiej.  Zbiór opowiadań „Drugie spotkanie” autorstwa Macieja Miłkowskiego (ur. 1980), pisarza zupełnie dotąd mi nieznanego okazało się zaprzeczeniem tezy, że we współczesnej literaturze polskiej nic ciekawego się nie dzieje, nie ma wyrazistych postaci. Otóż – dzieje się. Otóż jest – Miłkowski. Krytycy już porównują jego pisarstwo do Calvina i Nabokova, ale to przecież nic nie znaczy.

Po debiutanckim „Wiście” (2014) to druga pozycja tego autora, wydana przez „Zeszyty Literackie” Niniejszy tomik jest zbiorem 12 krótkich opowiadań. Ich spoiwem jest podobny bohater – najczęściej jest to człowiek w wieku 35 lat, pisarz, efemeryczny, wrażliwy, zdradzający żonę. O to, jak dalece posunięty jest stopień autobiografizmu w opowiadaniach Miłkowskiego, niezręcznie więc jest się dopytywać. Zresztą w opowiadaniu pt.: „Bajka o Lesznie” sam narrator porusza tę kwestię: „Oczywiście, że życie jest dla mnie inspiracją, ale niekoniecznie moje własne. Czyli biografizmów jest, owszem, mnóstwo, ale niekoniecznie z mojej biografii. Pisanie prozy to jest klejenie cudzej autobiografii, że pozwolę sobie na taki ryzykowny aforyzm” (str.78). Myślę, że w tym momencie prawdziwa żona Miłkowskiego odetchnęła z ulgą.

Również w „Bajce o Lesznie” narrator wypowiada się na temat wyższości opowiadania nad innymi formami literackimi: „ (...) wydaje mi się, że jedno dobre opowiadanie jednak głębiej dotyka istoty życia niż wszystkie powieści świata razem wzięte. Opowiadanie łączy w sobie zalety poezji, czyli przede wszystkim zwięzłość, odpowiedzialność za słowo, z naczelną zaletą prozy, jaką jest operowanie zwykłymi słowami, no, ludzką mową po prostu. Wiersz jest jak fotografia (...), powieść jest jak tasiemcowy serial, a opowiadanie to jest film pełnometrażowy. Proszę sobie samemu odpowiedzieć, w którym gatunku powstało więcej arcydzieł” (str. 78). Później dodaje też: „Pisząc opowiadanie, trzeba sobie koniecznie na początku odpowiedzieć na kilka pytań, przy czym odpowiedź «nie wiem» jest nieraz zupełnie wystarczająca” (str. 79). Tymi oto słowami, Miłkowski de facto sam najlepiej recenzuje swoją książkę, jego opowiadania, zamieszczone w tomie „Drugie spotkanie” są doskonałą egzemplifikacją teorii wyłożonej w cytacie. W sposób dalece odbiegający od przeciętności autor dotyka istoty życia, są to bowiem opowiadania o bardzo ponurej tematyce (sprzątanie w mieszkaniu ojca alkoholika, antysemityzm, śmierć, poszukiwanie śladów przeszłości, zdrada, wyobcowanie). Jednak czyni to w bardzo specyficzny sposób, mistrzowskim językiem, potęgą wyobraźni i słowa, ukrywając bolesną niekiedy prawdę pod płaszczykiem ironii i humoru. Miłkowski uzyskuje znakomity efekt poprzez przemieszanie tonów opowieści, humoru i tragizmu – sam nazywa to (słowami jednego ze swych bohaterów) „pisaniem w tonacji dur-moll”. To sprawia, że pomimo naprawdę trudnej i miejscami bolesnej tematyki tych opowiadań, niełatwo momentami powstrzymać wybuchy śmiechu, jak choćby w opowiadaniu „Kto jest kim w psychiatrii ekwadorskiej”.

Na przestrzeni opowiadania, które, wydawać by się mogło nie stwarza pisarzowi wiele miejsca na oryginalność Miłkowski nie waha się również eksperymentować z formą, jak chociażby w opowiadaniu „Tytuł?”, gdzie cała właściwa akcja toczy się w  p r z y p i s a c h  komentowanego przez narratora tekstu (notabene – recenzji książki, mam nadzieję, że moja recenzja będzie na nieco wyższym poziomie niż tekst fikcyjnego Arkadiusza Siudy). Z pozazdroszczenia godną swadą i celnością komentuje Miłkowski rzeczywistość – opowiadaniu „Nieruchomości” zawdzięczam cytat, pod którym podpisuję się wszystkim możliwymi kończynami: „Gdybym miał pisać książkę o nieprzemijającym dziedzictwie nazizmu, to kolejne rozdziały zbudowałbym wokół modnych kierunków studiów. «Marketing i zarządzanie»: Goebbels i Himmler. «Public relations»: Goebbels. «Human ressources»: Himmler. Już samo to sformułowanie: zasoby ludzkie. Zarządzanie zasobami ludzkimi! Wagon węgla, wagon ludzi – te same problemy” (str. 15).

„Drugie spotkanie” to – piszę to w pełnym przekonaniu o praw
dziwości moich słów – jeden z najlepszych zbiorów opowiadań ostatnich lat w literaturze polskiej, a może i w światowej. Zachwyciło mnie do tego stopnia, że już mam ochotę na nadrobienie „pierwszego spotkania”, to jest debiutanckiego zbioru opowiadań Miłkowskiego sprzed trzech lat. Omawianą książkę z całego serca polecam. Mam nadzieję, że o Miłkowskim jeszcze w środowisku literackim będzie głośno. Wygląda trochę jak Perec, pisze trochę jak Calvino i Nabokov – a dalej jest tylko lepiej. Cóż, najwidoczniej czasem warto oceniać książki po okładce.

Maciej Miłkowski "Drugie spotkanie"
Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2017
Wydanie I
Moja ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lajos Grendel, "Dzwony Einsteina"