„Wilk stepowy” Hermanna Hessego to podwójne lustro – nie dość, że odbija się w nim cała epoka, to jeszcze każdy człowiek może się w niej przejrzeć i w losach głównego bohatera, Harry’ego Hallera, dostrzec cząstkę siebie. Już na wstępie pozwolę sobie na zwrócenie uwagi, jak dalece i niepokojąco prorocze jest to dzieło – pacyfista Hesse już w 1927 roku uważał, że kolejna wielka wojna jest nieunikniona. Ktoś napisał, że „Wilkiem stepowym” mogą zachwycić się ludzie posiadający cząstkę schizofrenicznego umysłu, sami będący takimi właśnie „wilkami stepowymi”. Ja odnalazłem zaskakująco wiele, zbyt wiele podobieństw, co spowodowało, że lektura książki zafundowała mi wiele różnych, często skrajnych emocji. To opowieść przede wszystkim o nieprzystosowaniu do świata i panujących w nim norm, złożoności ludzkiej psychiki. Otóż Hesse postuluje, że człowiek często ma w sobie, nie jak uważa się powszechnie, dwie przeciwstawne natury, ale ich całe mnóstwo. Perypetie głównego bohatera są bardzo bliskie moim dotychczasowym przemyśleniom. Jednak myślę, że przy lekturze „Wilka stepowego” niezbędna jest ostrożność, momentami roznosi się nad nią niebezpieczne odium nietzscheanizmu – każdy bowiem podświadomie jest skłonny uznać się za jednostkę wybitną, która ma prawo negować zastane normy społeczne, tak jak Harry Haller. Tymczasem to musi się „w ogniu przepalić”, samemu sobie trzeba udowodnić, że jest się człowiekiem krańcowym. Nie napiszę niestety zbyt wiele, być może tak to już jest, że najtrudniej pisze się o dziełach najwybitniejszych. Sądzę, że nie pomylę się wiele, konkludując, że oto za sprawą „Wilka stepowego, napotkałem jedną z najważniejszych lektur dla mojej tożsamości, nie tylko czytelniczej.Hermann Hesse, "Wilk stepowy"
Tłumaczenie: Gabriela Mycielska
Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2017
ISBN 978-83-8008-258-8
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz