W tym roku mija dziesięć lat od ostatniego (incydentalnego) pojawienia się twórczości Kornela Filipowicza (1913-1990) na rynku wydawniczym. Opieszałość decydentów uniemożliwiła wielu czytelnikom obcowanie z tą prozą i – piszę te słowa z mocą hipotezy – o wiele lat opóźniła zachwyt nad nią. Ten błąd zdecydowało się naprawić dopiero Wydawnictwo Znak, tomem „Moja kochana, dumna prowincja”. Przez wiele lat postać Filipowicza była redukowana do „partnera Noblistki” – a to błąd, przypomnijmy, że to Filipowicz był dla Szymborskiej mistrzem, nie odwrotnie. Poetka zadeklarowała nawet w jednym z wywiadów, że to Kornel Filipowicz powinien otrzymać Nobla, zamiast niej.
Filipowicz, pomimo iż często opisuje tragiczne wydarzenia z naszej historii, czyni to oddając głos bohaterom tzw. „drugiego planu”, historia zawsze dzieje się obok bohaterów, poza nimi, dotyka ich jedynie pośrednio. Proza Filipowicza toczy się w nieśpiesznym, prowincjonalnym tempie. Pisarz bywał zresztą nazywany „pisarzem prowincjonalnym” (słowa Artura Sandauera – tu raczej dalekie od pejoratywnego wydźwięku), „piewcą małych miasteczek” – sytuował się w opozycji chociażby do Andrzeja Bursy, który w swoim słynnym wierszu „Sobota” wyartykułował swoją nienawiść do tychże, słowami „mam w dupie małe miasteczka”. Warto odnotować choć początek wspaniałej, patetycznej, równej niemalże narodowym eposom, inwokacji: „O, moja słodka, dumna i drażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą (…)” (opowiadanie tytułowe, str. 75-76).
Jednocześnie, a może wręcz paradoksalnie – zadziwia niesłychana nowoczesność opowiadań Filipowicza – porusza on tematy uniwersalne w kilku przypadkach zbliżając się wręcz do proroctw. Uczestnikom tzw. wojny polsko-polskiej (obu stronom) polecam opowiadanie pt. „Śmierć mojego antagonisty”, zaś „Gdy przychodzą we śnie” jest niezwykle aktualnym komentarzem do obecnego kryzysu uchodźczego. Wspomniane dwa opowiadania zostały opublikowane odpowiednio w 1972 i 1982 roku – a dziś zyskały nową, bolesną aktualność. Z kolei opowiadanie pt. „Mój ojciec milczy” jest jedną z najmocniejszych wypowiedzi w polskiej literaturze na temat antysemityzmu.
Proza Kornela Filipowicza opisuje świat fragmentarycznie (ale nie wybiórczo), sugerując że rzeczywistość jest nieopisywalna jako całość. Poszczególne krótkie prozy Filipowicza (opowiadania, ale również mikropowieści, które mam nadzieję również w niedługiej przyszłości doczekają się reedycji) są takimi obrazkami, które razem tworzą osobliwą mozaikę świata stworzonego przez pisarza o unikatowym, osobnym sposobie postrzegania rzeczywistości.
Oczywiście gorąco polecam, pełen niedosytu. Wyjdźmy czasem ze swoich metropolii, choćby na chwilę, na mrugnięcie okiem, na błysk jednego opowiadania.
Kornel Filipowicz, "Moja kochana, dumna prowincja. Opowiadania"
Wydawnictwo Znak, Kraków 2017
Wybór: Justyna Sobolewska
Wybór: Justyna Sobolewska
Wydanie I
ISBN 978-83-2404966-0
Moja ocena: 9/10
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz