wtorek, 22 sierpnia 2017

Stanisław Czycz, "And"


SAMOUDRĘCZENIE I GRA W GUZIKI

Na początku należy zaznaczyć – And, tytułowy bohater opowiadania, umiera. Ale nie jest to z mojej strony złośliwy, już w pierwszym zdaniu znajdujący się spojler. Proza Stanisława Czycza (1929-1996) jest bowiem rodzajem upoetyzowanej wariacji na temat prawdziwych zdarzeń z 1957 roku, opowiada historię ostatnich chwil i śmierci młodego, wtedy jeszcze mało znanego poety Andrzeja Bursy (1932-1957). Opowiadanie „And”, opublikowane po raz pierwszy w 1967 roku w zbiorze pt. „Ajol” jest bodaj najbardziej znanym opowiadaniem Czycza i pierwszym historycznie hołdem dla twórczości Bursy. Pomnikiem, który zbudował pośmiertną legendę poety, podgrzewając popularną wówczas legendę o jego samobójczej śmierci (prawdziwą przyczyną był niedorozwój aorty). Stanisław Czycz rzeczywiście był świadkiem ostatnich chwil życia Bursy, razem dzień przed jego śmiercią przebywali na festiwalu poetyckim w Poznaniu. Opowiadanie Czycza jest świadectwem wielkiej przyjaźni między dwoma zdolnymi poetami, jest to jednak przyjaźń bardzo trudna, naznaczona nieustanną rywalizacją, często prowokacyjnymi zachowaniami, „samoudręczeniem i grą w guziki”. Większość akcji ma miejsce w głowie narratora, dlatego też „And” bywał podawany za przykład prozy, której nie da się zekranizować. Co ciekawe – jakby właśnie na przekór temu sądowi na podstawie opowiadania powstały aż dwa filmy – „Pozwólcie nam do woli fruwać nad ogrodem” (1974) Stanisława Latałły (z Janem Nowickim i Jerzym Bogajewiczem w rolach głównych) i „Światło odbite (1989) Andrzeja Titkowa.

Opowiadanie Czycza szczerze mnie zachwyciło, nawet wyabstrahowane ze swoistego (dziś już nie tak znacznego) „kultu” Andrzeja Bursy, jako poety wyklętego, stanowi przykład literackiej wirtuozerii. Jest to proza niezwykle trudna w odbiorze, wymagająca niebywałego skupienia od czytelnika – wystarczy jedna chwila nieuwagi i pozostają tylko niezrozumiałe ciągi słów. Czycz w swojej prozie posługiwał się techniką zapisu tzw. strumienia świadomości. Nie wahał się konstruować narracji z mowy potocznej, wewnętrznych monologów czy wręcz wulgaryzmów. Dlatego też bywa nazywany „polskim Jerofiejewem”. Za życia praktycznie skazany na nieistnienie, wykluczony również z powodu ciężkiej choroby skóry, podobnie jak autor „Moskwy-Pietuszki” nie stronił od kieliszka, szukał ukojenia w rodzinnym Gwoźdźcu koło Krzeszowic – „podkrakowskich Pietuszkach”. Do środowiska literackiego Czycz wszedł za pomocą skandalu – przerobiwszy kilka wierszy zakazanego wówczas Miłosza, przedstawił je jako własne – zdarzenie to zostało również opisane w opowiadaniu „And”.

Proza Stanisława Czycza jest nowoczesna nawet jak na dzisiejsze czasy i warunki. Czycz jest swoistym „poetą przyszłości” - wtedy, w latach sześćdziesiątych nie miał szans na znalezienie wielu odbiorców – oskarżano go o nihilizm i hermetyzm, do dziś bywa marginalizowany. W opinii wielu współczesnych literaturoznawców, również i Stanisława Czycza należałoby zaliczyć do grona poètes maudits.  Mimo to (a może właśnie dlatego) warto dziś go czytać – to jeden z najbardziej oryginalnych, „osobnych” głosów w polskiej literaturze powojennej. Najtrafniej sytuację „nieistnienia” pisarza podsumował Krzysztof Siwczyk: „A my, czytelnicy, ciągle gotujemy mu ten los, godząc się na jakieś imprezy typu Rok Sienkiewicza, zamiast forsować Wiek Czycza”.



Korzystałem z artykułu Ł.Grzesiczaka „Stanisław Czycz – chłopak z Krzeszowic, polski Jerofiejew”, opublikowanego w krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej” z dn. 30 czerwca 2016.

Stanisław Czycz, "And"
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980
Seria: Polskie opowiadania współczesne
Wydanie I
ISBN 83-08-00429-6
Moja ocena: 9/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lajos Grendel, "Dzwony Einsteina"