Na początku należy zaznaczyć – And, tytułowy bohater
opowiadania, umiera. Ale nie jest to z mojej strony złośliwy, już w pierwszym
zdaniu znajdujący się spojler. Proza Stanisława Czycza (1929-1996) jest bowiem
rodzajem upoetyzowanej wariacji na temat prawdziwych zdarzeń z 1957 roku,
opowiada historię ostatnich chwil i śmierci młodego, wtedy jeszcze mało znanego
poety Andrzeja Bursy (1932-1957). Opowiadanie „And”, opublikowane po raz
pierwszy w 1967 roku w zbiorze pt. „Ajol” jest bodaj najbardziej znanym
opowiadaniem Czycza i pierwszym historycznie hołdem dla twórczości Bursy.
Pomnikiem, który zbudował pośmiertną legendę poety, podgrzewając popularną
wówczas legendę o jego samobójczej śmierci (prawdziwą przyczyną był niedorozwój
aorty). Stanisław Czycz rzeczywiście był świadkiem ostatnich chwil życia Bursy,
razem dzień przed jego śmiercią przebywali na festiwalu poetyckim w Poznaniu. Opowiadanie
Czycza jest świadectwem wielkiej przyjaźni między dwoma zdolnymi poetami, jest
to jednak przyjaźń bardzo trudna, naznaczona nieustanną rywalizacją, często
prowokacyjnymi zachowaniami, „samoudręczeniem i grą w guziki”. Większość akcji
ma miejsce w głowie narratora, dlatego też „And” bywał podawany za przykład
prozy, której nie da się zekranizować. Co ciekawe – jakby właśnie na przekór
temu sądowi na podstawie opowiadania powstały aż dwa filmy – „Pozwólcie nam do
woli fruwać nad ogrodem” (1974) Stanisława Latałły (z Janem Nowickim i Jerzym
Bogajewiczem w rolach głównych) i „Światło odbite (1989) Andrzeja Titkowa.
Opowiadanie Czycza szczerze mnie zachwyciło, nawet
wyabstrahowane ze swoistego (dziś już nie tak znacznego) „kultu” Andrzeja
Bursy, jako poety wyklętego, stanowi przykład literackiej wirtuozerii. Jest to
proza niezwykle trudna w odbiorze, wymagająca niebywałego skupienia od
czytelnika – wystarczy jedna chwila nieuwagi i pozostają tylko niezrozumiałe
ciągi słów. Czycz w swojej prozie posługiwał się techniką zapisu tzw. strumienia
świadomości. Nie wahał się konstruować narracji z mowy potocznej, wewnętrznych
monologów czy wręcz wulgaryzmów. Dlatego też bywa nazywany „polskim
Jerofiejewem”. Za życia praktycznie skazany na nieistnienie, wykluczony również
z powodu ciężkiej choroby skóry, podobnie jak autor „Moskwy-Pietuszki” nie
stronił od kieliszka, szukał ukojenia w rodzinnym Gwoźdźcu koło Krzeszowic – „podkrakowskich
Pietuszkach”. Do środowiska literackiego Czycz wszedł za pomocą skandalu –
przerobiwszy kilka wierszy zakazanego wówczas Miłosza, przedstawił je jako
własne – zdarzenie to zostało również opisane w opowiadaniu „And”.
Proza Stanisława Czycza jest nowoczesna nawet jak na
dzisiejsze czasy i warunki. Czycz jest swoistym „poetą przyszłości” - wtedy, w
latach sześćdziesiątych nie miał szans na znalezienie wielu odbiorców – oskarżano
go o nihilizm i hermetyzm, do dziś bywa marginalizowany. W opinii wielu
współczesnych literaturoznawców, również i Stanisława Czycza należałoby
zaliczyć do grona poètes maudits. Mimo to (a może właśnie dlatego) warto dziś go
czytać – to jeden z najbardziej oryginalnych, „osobnych” głosów w polskiej
literaturze powojennej. Najtrafniej sytuację „nieistnienia” pisarza podsumował
Krzysztof Siwczyk: „A my, czytelnicy, ciągle gotujemy mu ten los, godząc się na
jakieś imprezy typu Rok Sienkiewicza, zamiast forsować Wiek
Czycza”.
Korzystałem z artykułu
Ł.Grzesiczaka „Stanisław Czycz – chłopak z Krzeszowic, polski Jerofiejew”,
opublikowanego w krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej” z dn. 30 czerwca 2016.
Stanisław Czycz, "And"
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980
Seria: Polskie opowiadania współczesne
Wydanie I
ISBN 83-08-00429-6
Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980
Seria: Polskie opowiadania współczesne
Wydanie I
ISBN 83-08-00429-6
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz