Stanisław Grochowiak (1934-1976) – wybitny poeta, za życia otoczony swoistym „kultem”, dziś jest twórcą (niesłusznie) zapomnianym, praktycznie nieobecnym choćby w nauczaniu szkolnym, jego twórczość bywa przedstawiana jest jedynie jako pewnego rodzaju ciekawostka, przy okazji definicji zjawiska turpizmu. Jednak osobom wrażliwym literacko już same tytuły jego wierszy zapadają w pamięć – jak choćby „Menuet z pogrzebaczem”, czy „Płonąca żyrafa”. Sam poeta nie bez racji nazywał swoje utwory „ciemnymi wierszami” (w wierszu „Modlitwa”, prosząc Matkę Boską, by rzuciła w nie „najmniejszy choćby blask”). Grochowiak był oprócz tego znakomitym prozaikiem, za swojego przedwcześnie zgasłego życia opublikował zbiór opowiadań i trzy powieści. Jest to twórczość, którą warto przypominać, by poprzez ponowne lektury „rzucić najmniejszy blask w ciemną prozę Grochowiaka”.
„Trismus”, druga chronologicznie powieść Stanisława Grochowiaka (pierwsze wydanie w 1963 roku), to wstrząsająca i wyjątkowa opowieść z czasów II wojny światowej, przedstawiająca wydarzenia wojenne z perspektywy wroga – bezimiennego SS-mana, komendanta obozu koncentracyjnego w fikcyjnym bawarskim miasteczku Glückauf. Już na wstępie uderza niesamowita ironia autora, który akcję umieścił w miasteczku, którego nazwa jest tradycyjnym niemieckim pozdrowieniem, życzeniem szczęścia, zbliżonym do polskiego „Szczęść Boże”. Grochowiak zastosował w „Trismusie” stary, wywodzący się z XVIII wieku zabieg metanarracyjny, sugerujący, że autor nie jest tak naprawdę autorem, a odkrywcą i wydawcą rzeczonych zapisków. Zrobił to w tak sugestywny sposób, że czytelnik momentami naprawdę może odnieść wrażenie, iż ma do czynienia z dokumentem, a nie fikcją. Audiatur et altera pars – należy wysłuchać drugiej strony, mówi jedna z podstawowych zasad prawa rzymskiego. Czytelnik więc wysłuchuje i jest to wstrząsające przeżycie, porażające studium psychologiczne. Komendant obozu w Glückauf opisuje swoje przeżycia, przede wszystkim historię swojego małżeństwa z niejaką Nelli Doder, zniemczoną Dunką, która nie wyzbywa się ludzkich uczuć i stopniowo traci wiarę w ideologię nazistowską. Grochowiak po mistrzowsku oddał zdegenerowaną psychologię niemieckiego zbrodniarza, niezwykle wiarygodnie brzmią choćby jego relacje o „sanatoryjnych warunkach” pobytu „pensjonariuszy” w obozie. Oczywiście główny bohater uważa się za osobę krystaliczną, niewinną, działająca w imię wyższych idei. „Gdyby nie konieczność wojny, zwierzęcy upór nieprzyjaciół, uczuciowa świadomość krzywd wyrządzonych narodowi niemieckiemu wszędzie, gdzie tylko było to możliwe, gdyby (...) nie rosnący z dnia na dzień gniew i chęć zemsty, obozy koncentracyjne przeszłyby do historii jako niczym nieskalane krynice społecznego zdrowia. Oczywiście wyłączam z tych rozważań Żydów wraz z ich haniebnym losem (...)". Podobny portret psychologiczny zbrodniarza sporządził kilka lat wcześniej Andrzej Bursa w wierszu pt. „Liryka Rudolfa Hössa”, cytując jego nazisty: „uczucie nienawiści jest mi w ogóle obce”. Sam Höss jest również wspomniany przez narratora, jako człowiek, który „potrafił umrzeć z godnością” (Grochowiak zapewne pomylił Hössa z Rudolfem Hessem, który popełnił samobójstwo dopiero w 1987 roku, o proroctwo Grochowiaka bym nie podejrzewał). Ciekawy zabiegiem jest zastosowany przez autor dwugłos narracyjny, dużą część powieści stanowi tzw. Tagebuch, dziennik małżeński, będący świadectwem coraz bardziej obcych sobie małżonków, zmierzających nieuchronnie do tragicznego finału.
„Trismus” to powieść niezwykle wartościowa, bo skłaniająca do refleksji na wyższym poziomie ogólności – vide np. niepokojące refleksje głównego bohatera na temat władzy (każdy, kto chce utrzymać władzę, musi siać terror), wolności („Wolność dla wszystkich. Giniemy za wolność. Najwyższą wartość człowieka jest wolność. Chyba tylko wrodzone poczucie złego smaku pozwoliło ludzkości na aż tak natrętne nadużywanie nic nie znaczącego liczmanu.”), humanizmu (hipokryzja dawnych humanistów, którzy sprzeciwiali się twierdzeniu, że cel uświęca środki), miłości, czy tego, że nazizm był odpowiedzią na ogólnoświatowy spisek przeciwko narodowi niemieckiemu. Historia lubi bowiem zataczać koło, lubi się rymować. Ciekaw jestem jakie wnioski wyciągnęliby z lektury „Trismusa” przedstawiciele różnych skrajnych opcji politycznych, stale bredzący o „antypolskim spisku”? Czy istnieje taka hipotetyczna możliwość, że część poglądów bohatera uznaliby za słuszne? Czy dostrzegliby podobieństwa? Pytam bez nadziei na odpowiedź i, zapewne, retorycznie. Pozostaje jeszcze kwestia wyjaśnienia tytułu – trismus to po łacinie szczękościsk. Mowa tu zapewne o szczękościsku metaforycznym – Niemcach, trzymających w bolesnym uścisku całą Europę. Dzisiejszym zadaniem dla ludzi myślących jest, aby to, co opisał Stanisław Grochowiak w swojej powieści było już tylko historią. Różnych szczęk, gotowych ugryźć, wciąż bowiem jest na świecie wiele.
Stanisław Grochowiak, "Trismus"
Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 1988
Seria "Koliber"
Wydanie III
ISBN 83-05-11993-9
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz